"Lilo i Stitch" to aktorska adaptacja kultowej animacji Disneya z 2002 roku. Tego typu produkcje zawsze budzą mieszane uczucia - z jednej strony ekscytację powrotem do ulubionych historii, z drugiej obawy o to, czy pierwowzór zostanie potraktowany z należytym szacunkiem i czy nowa wersja zdoła dorównać magii oryginału.
Nadeszła chwila, na którą wielu z nas czekało, a jednocześnie się jej obawiało: premiera "Mission: Impossible – The Final Reckoning". Zapowiadany jako ósma i ostatnia odsłona szpiegowskiej sagi z Ethanem Huntem, film ten miał za zadanie nie tylko dostarczyć kolejnej porcji adrenaliny, ale przede wszystkim zamknąć wszystkie wątki, domknąć karierę ikonicznego agenta i pożegnać się z widzami w wielkim stylu.
Wchodzimy w świat Las Vegas, ale nie ten blichtrowaty i rozświetlony, który znamy z pocztówek. Coppola pokazała nam miasto w jego melancholijnym odcieniu, jakby uchwyciła ostatnie tchnienie odchodzącej epoki. Oto jej nowy film “The Last Show Girl”.
Zanurzając się w blokowy świat "Minecrafta", byliśmy gotowi na wizualną ucztę, na pikselowy świat, który ożyje na wielkim ekranie. „Minecraft”, adaptacja kultowej gry, miała szansę stać się czymś więcej niż tylko filmową ciekawostką – mogła być manifestem kreatywności, hołdem dla nieskończonych możliwości, jakie daje wirtualny świat. Niestety, seans szybko zweryfikował nasze oczekiwania, serwując mieszankę wizualnego przepychu i scenariuszowej pustki.